poniedziałek, 25 maja 2015

002

MELANIA POV

"Chciałabyś może iść dzisiaj do parku?"
Nie odzywał się od wczoraj i myślałam że zrobił to dla żartu lub zakładu, ale nie. On napisał. Chciał się spotkać. Nie wiedziałam co zrobić. Podobał mi się, nawet bardzo. Był tylko jeden kłopot, był starszy. Nawet bardzo. Miał z 20 lat. Odpisałam jednak że nie ma sprawy. Jakby mnie wyśmiał- nie on pierwszy. Odłożyłam mój telefon na łóżko zastanawiając się co z sobą zrobić. Byłam sama. Reszta wyjechała. Stałam w kuchni i nie wiedziałam co z sobą zrobić. Płatki z mlekiem? Nie. Kanapki? Nie. Wczorajsza pizza? Nie. W końcu zdecydowałam się na tosty. Nic specjalnego.Nie słyszałam mojego telefonu, ale nie byłam pewna czy włączyłam dźwięk. Powoli wchodziłam po schodach czując się tak dobrze. Dziwnie. Spojrzałam na ekran. Tak, nie włączyłam dźwięku. Przeczytałam uważnie wiadomość robiąc to kilka razy. Chciałam się upewnić czy to prawda. Spojrzałam na zegarek. 13:20. Miałam godzinę i 40 minut. Odpisałam tylko że mi pasuje i od razu wzięłam prysznic. Umyłam włosy i wtarłam balsam. Ubrałam zwykłe czarne jeansy z dziurami na kolanach, zwykły biały t-shirt i lekki czarny sweterek. Wysuszyłam włosy i sprawdziłam godzinę. Kurde. Pomalowałam się jak najszybciej umiałam starajac się wyglądać dobrze. Znalazłam zwykłą czarną torbe bez zamka i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Zgarnęłam z łóżka dodatkowo telefon i zbiegłam po schodach. Ubrałam białe trampki i zakluczyłam dom. Szłam szybkim tępem nie chcąc spóźnic się na autobus. Idąc na nogach na 100% bym się spóźniła. Akurat gdy przyszłam autobus podjechał. Znalazłam wolne miejsce z tyłu i odłożyłam torbe na miejsce obok.  Znalazłam słuchawki, które nie wiem jakim cudem się zawsze plątały. Po kilku minutach męczenia się podłączyłam je do komórki i puściłam losową piosenkę. Sprawdziłam jeszcze godzine. Powinnam zdążyć. Autobus zatrzymał się i zorientowałam się ze zaraz wysiadam. Wyłączyłam słuchawki, schowałam je do torby i wstałam. Szłam do parku tak szybkim krokiem żeby tylko nie biec. Doszłam do umówionego miejsca i chłopaka jeszcze nie było. No tak, miał jeszcze 2 minuty. Usiadłam na ławce obok korzystając z cienia, które dawało drzewo.
-Hej.- Widocznie się zamyśliłam, nie zauważyłam nawet jak przyszedł.- Wystarszyłaś się? Długo czekasz?- Spojrzałam na niego. Wyglądał jeszcze lepiej niż wczoraj.
-Hej.- rzuciłam uśmiechając się lekko.- Nie, po prostu się zamyśliłam. Jestem tu chwile.- Wstał więc i ja to zrobiłam.
-Słyszałem że ostatnio otworzyli tu małą kawiarenkę. Chcesz się tam przejść?- Spojrzał na mnie a ja nawet nie mogłam zobaczyc jego oczu. Znowu te okulary.
-Możemy tam iść.- Czułam się dziwnie. Znałam go od wczoraj.
-Jeżeli nie chcesz, to...
-Chce.- Przerwałam mu starajac się utrzymać uśmiech. Nie często to robiłam.
-Mogę Cię o coś spytać?- Był troszkę zmieszany i to było widać.
-Jasne
-Wiem że nie powinno się o to pytać, ale ile masz tak właściwie lat? Wyglądasz na jakieś 15.- Nie powiedział tego jakby mu to przeszkadzało. A co jeżeli on odrzuci mnie bo jestem zbyt młoda?
-Bo mam 15.- Mówiłam trochę ciszej.- A ty?
-21.- Otworzył przedemną drzwi od knajpki. Wybrał stolik i oboje zajął miejsce obok mnie. Wybraliśmy napoje i chłopak poszedł je zamówić. Wrócił stawiając obok mojej dłoni położonej na stole sok pomarańczowy. Żaden chłopak nigdy się tak przy mnie nie zachowywał. Justin cały czas mnie zagadywał, ale mimo to byłam cicho. Ciężko mi było się aż tak otworzyć. Nie wiem czy on to widział czy nie. Spędziłam z nim już prawie 4 godziny.
Kobieta podala nam burgery, on je zamówił?
-Pomyślałem że jesteś głodna. Jak ich nie lubisz czy coś to nie musisz ich jeść.- Wyglądał tak słodko gdy był zakłopotany. Uspokoiłam go troche i zaczęłam jeść. Z całych sił starałam się nie ubrudzić. Starałam się. I nie wyszło. Na moją brodę spłynął sos. Chłopak chwycił serwetkę i delikatnie go starł.
-Późno już. Chodź. Odwioze Cię.- Rzucił na stół pieniądze i wstał przepuszczając mnie w drzwiach. Na dworze było zadziwiająco zimno. Zadrzałam. Bez słowa zdjął kurtkę i próbował na mnie założyć. Pozwoliłam mu wiedząc że inaczej będę chora.
-Gdzie mieszkasz?


















wtorek, 19 maja 2015

001


MELANIA POV

Obudziłam się cała spocona. Krzyczałam. Na pewno. Spojrzałam na zegarek widząc że mam jeszcze dużo czasu. Powoli zsunęłam się z łóżka najciszej jak mogłam. Czułam że moje ciało było obolałe. Leniwie wstałam i zamknęłam się w łazience. Nie spojrzałam nawet w lustro gdy byłam naga. Nie chciałam widzieć jak wygląda moje ciało. Po szybkim prysznicu ubrałam czarne rajstopy i sukienke zakrywającą moje uda. Pomalowałam się zakrywając moje worki pod oczami. Spojrzałam na zegarek. Ubrałam czarne szpilki i zeszłam z schodów. Zrezygnowałam z śniadanie widząc w kuchni moją "rodzine". Zabrałam do małej torebki klucz, telefon i portfel. Sprawdziłam godzine zaraz po wyjściu z domu. Bus do szkoły już pojechał a na nogach miałam 20 minut. Cóż, zdąże. Nie zwracałam uwagi na rówieśników których miajałam. W sali gimnastycznej były ustawione ławki i krzesełka ale ja stałam z tyłu. Widziałam moich "przyjaciół" ale nie chciałam z nimi rozmawiać. Wolałam być sama. Gdy dyrektor powiedział że możemy iść prawie wybiegłam.
-Mela, czekaj!- Alli zbiegła z schodów prawie wywalając się przez swoje wysokie szpilki. Olivia i Madison starały się ją dogonić.- Byłyśmy umówione, pamiętasz?
Kurde. Zapomniałam o tym. Miałyśmy isć do galerii zaraz po zakończeniu.
-Tak, jasne.- Skłamałam, nie chciałam znów słuchać tego jak często zapominam o czymś.
-To chodźcie, za 5 minut mamy autobus.- Dziewczyny wymieniały się plotkami i planami na wakacje.

***

Dziewczyny rozmawiały z mężczyznami który dosiedli się do nas w starbucksie. Ja jedynie grzecznie podałam imie i oderwałam się od rozmowy. Byli na pewno starsi. 
-Justin, stary. Gdzie ty tyle byłeś?- Jeden z nich- chyba Lucas- krzyknął do mężczyzny który właśnie się dosiadł. Madison od razu zaczęła flirtować a ja nawet się nie odezwałam. 
-Będę się zbierać- rzuciłam niechętnie gdy miałam już dość siedzenia tam. Mężczyzna, który niedawno przyszedł spojrzał na mnie i dziwnie się uśmiechnął. 
-To pa. Zgadamy się jeszcze jak coś- Madison rzuciła widząc że mężczyzna mi się przygląda. Zabrałam swoje torby z zakupami i wyszłam. Gdy przechodziłam przez parking w stronę przystanku autobusowego ktoś chwycił mnie za ramie. Przeraziłam się. Odwróciłam szybko głowę widząc znajomą twarz. Chłopak z starbucksa. 
-Hej. Podwieźć Cię?- nadal miał ten swój tajemniczy uśmiech. Był urzekający. 
-Eee.. pójdę na autobus.- Zająkałam się. Nie znałam go i bałam się wsiąść z nim do auta. 
-Spokojnie, nic Ci nie zrobie.- Czy on czyta mi w myślach?- Jeżeli dasz mi swój numer.- Zaśmiał się. Miał idealny śmiech. 
-A Madison?- Byłam zdzwiona że chciał mój numer. Chyba że założył się z kolegami, to bym zrozumiała.
-Madison? To ta laska która podrywała mnie w kawiarni?- Widać było po zachowaniu że na prawdę jej nie kojarzył.- Jest ładna, ale pusta, gada ciągle o sobie.- Dodał z lekkim śmiechem. Tak, cała Madison.- No to jak? Dasz się podwieźć?
Tak. Nie. Tak. Nie. Tak. Nie
-Tak- Jaka ja byłam głupia. Nie znałam go. Był starszy. Wyjął z kieszeni kluczyki i nacisnął na przycisk. Światła range rovera zamigały. Zabrał moje torby dając je na tylne siedzenie i otworzył mi drzwi. Zachowywał się jakby chciał mi zaimponować. Słuchaliśmy radia gdy chłopak się odezwał.
-Więc... Jak masz na imię?- Przyciszył trochę stacje zatrzymując się na światłach.
-Melania.- Czułam się przy nim tak dziwnie.
-Ładnie.- Jego głos był cichy.- Justin.
Jego imie było jeszcze lepsze. Gdy auto zatrzymało się niedaleko mojego domu wysiadłam a chłopak dał mi torby z zakupami. Chciałam odejść ale znowu złapał za moje ramie.
-To jak- przerwał znowu uśmiechając się do mnie- Dasz mi swój numer?